A jak? Po prostu wprowadzając prosty mechanizm: pracujesz – dostajesz zapomogę na życie, bo wiadomo, pierwsza praca, w nowym miejscu nie jest zawsze dobrze płatna, a ci ludzie nie mają dachu nad głową, nawet wynajmowanego. Nie pracujesz – tej kasy nie ma. Zlikwiduje to natychmiast patologiczne sytuacje, w których migrantami stają się osoby, które nie chcą pracować, przez co izolują się od reszty społeczeństwa i się radykalizują (najczęściej w drugim pokoleniu).
„Musi być bardziej widoczny związek między wysiłkiem a korzyścią.(…) 60 proc. mieszkających w Danii kobiet z Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej pozostaje bez pracy. (…) Jest to szczególny problem dla dzieci, które nie doświadczają powrotów matki z pracy. Nie mogą usłyszeć opowieści o codziennym życiu w duńskim społeczeństwie.”
Mattias Tesfaye
duński minister ds. imigracji i integracji
(syn migranta z Etiopii)
Chodzi o to, by migrant pracował przez minimum 37 godzin tygodniowo. (co daje pracę 5 razy w tygodniu po 7 godzin plus dwie nadgodziny). Tak, jak już mówiłem, nie pochwalam żadnego rozdawnictwa, jednak to dobry początek, na dobrą zmianę w skandynawskim patrzeniu na państwo. Przypomnę, że to rząd lewicowy. Oczywiście, jak taki migrant będzie dłużej pracował, to później takiego zasiłku potrzebował nie będzie, bo bez niego da sobie świetnie radę, jak i jego/jej rodzina, więc tych zasiłków będzie coraz mniej, a i taki migrant zostanie w tym kraju, zasilając jego PKB i asymilując się z pozostałymi mieszkańcami, chłonąc naszą, europejską kulturę, ale i wprowadzając do lokalnej społeczności także swoje tradycje i zwyczaje.
Przy okazji zminimalizuje to, lub nawet całkowicie zlikwiduje handel migrantami i płatne bilety, które mafie, czy to prywatne, czy państwowe (jak Białoruś, czy Turcja) rozprowadzały, mamiąc uchodźców darmowym życiem na koszt państwa w Europie, bez potrzeby pracy. Jak widać, pomysł ten już podchwyciła Szwecja i jej prawicowa opozycja, która obiecuje wprowadzenie takiego samego prawa w tym kraju, gdy dojdą w przyszłym roku do władzy.
Myślę, że to jest słuszna droga, którą częściowo podążali liberalni Holendrzy i Belgowie od lat, by w ten sposób pomagać, ale i wymagać i asymilować migrantów. Tę szansę zaprzepaścili w równym stopniu Francuzi i Brytyjczycy i teraz mają tego podwójne skutki, w postaci roszczeniowej i radykalnej młodzieży potomków migrantów, która łyka propagandę islamskich radykałów z ich rodzinnych państw, czy radykałów chrześcijańskich i nacjonalistycznych, którzy chcieliby jednolitych państw „narodowych”. Niemcy, podobnie, jak Holendrzy i Belgowie też to rozwiązali, stąd dzisiaj turcy niemieccy są zespojeni z Europą najlepiej ze wszystkich uchodźców spoza Europy.
I tędy droga, a nie jakimiś socjalami, bezwarunkowymi dochodami podstawowymi, czy innymi pseudozachętami. Nic nie dzieje się od razu, ważna jest nauka i praca. I tego życzę wszystkim, zarówno postępowo-socjalnym, jak i narodowo-katolicko-socjalnym politykom z całej Europy. Przy czym pamiętajmy, to nie są „nielegalni imigranci”, bo żaden człowiek nie jest i nie może być nielegalny.
2 odpowiedzi na “Duński pomysł na migrantów”
[…] pisałem o duńskim pomyśle na migrantów, dzisiaj, jak się okazuje mamy finał polsko-białoruskiego pomysłu na nich. Wystarczy ich […]
PolubieniePolubienie
[…] lidera Jimmie Åkessona. Choć Moderatów i SD łączy niechęć do migrantów. Tak, jak pisałem tutaj, Duńczycy wymyślili swój sposób na migrantów i to rękami potomka jednego z nich. Tą samą […]
PolubieniePolubienie