Jeden wielki burdel i protesty
O wyborach prezydenckich w Libii pisałem już w połowie listopada tutaj (kliknij). Po tym, jak się nie odbyły, teraz Libia jest podzielona na cztery różne części, tak jakby osobne państwa. W każdym z nich rządzi kto inny. Kraj podzielony jest przez:
- libijski rząd jedności narodowej
- Libijska Armia Narodowa
- Milicje tuareskie
- Milicja plemienna Tubu
Pierwsi, czyli FaS zarządza głównie północno-zachodnią częścią kraju, ANL zarządza północną, północno-wschodnią, wschodnią, centralną i południowo-wschodnią częścią, Tuaresi kontrolują południowy-zachód, a Tubu południową część Libii.
Ogółem mamy do czynienia z jednym, wielkim bajzlem. Rozpisano nowe wybory i prezydenckie i parlamentarne. Czy to coś pomoże? Bardzo w to wątpię, o ile oczywiście do tych wyborów dojdzie i zostaną przeprowadzone na terenie całego kraju. Trzeba też pamiętać o synu Kadafiego, który tylko czai się na stanowisko, a jest on podobnie nienormalny, jak jego ojciec.
Nic nie wskazuje na to, że sytuacja w Libii miałaby się ustabilizować. Myślę, że może dojść do podziału państwa, na podobnej zasadzie, jak to miało miejsce w Sudanie. Choć tutaj sytuacja jest trudniejsza, bo mamy do czynienia ze złożami ropy naftowej.