Kto będzie uczył TE dzieci?

PiS-owska wizja indoktrynacji dzieci

Środowiska PiS-owskie tak bardzo mówią o dzieciach, jednocześnie zapominając o ich potrzebach, prawdziwych potrzebach. Tyle mówią o tym, że jest wielka seksualizacja, demoralizacja (zapominając o wybrykach swoich przedstawicieli i ich rozwiązłe życie). Skrajności od zawsze wiążą się z hipokryzją, jednak tutaj mamy jej Himalaje.

Ale, ja nie o tym (dzisiaj). Czarnek z Roszkowskim pytali się, kto będzie kochał, najbardziej wyczekane i najbardziej upragnione dzieci z in-vitro, w dodatku wystawili bannery – „Gdzie się podziały TE dzieci?”, rzekomo mając zachęcić Polaków do prokreacji (oczywiście wyłącznie w małżeństwach sakramentalnych). Nikt tam nie zadaje pytania, bardziej kluczowego – Kto będzie uczył TE dzieci?

Na razie wszystko wskazuje na to, że nikt. O ile na wsiach z nauczycielami problemu nie ma. Tam i tak już oni robią na kilka etatów, wsie się wyludniają, więc dzieciaków jest jak na lekarstwo, a szkoły są przez to zamykane (co rodzi jedynie problem z dojazdami do szkół, jeśli szkoły nie stać na autobus). W miastach jest problem natomiast z brakiem miejsc (podziękujmy Zalewskiej za likwidację Gimnazjów), oraz brakiem nauczycieli, którzy są zdesperowani, bo zwykły kasjer z supermarketu może zarobić nawet o 1000-1500 złotych więcej od niego, takich rzeczy nie było nawet w PRL, gdzie nauczyciele też nie byli finansowo doceniani.

Jest jakaś recepta na to? A no nie ma, gdyż według Czarnka brakuje średnio jednego nauczyciela na szkołę, w której uczy 50-ciu nauczycieli. To samo można powiedzieć o sytuacji, gdy człowiek i jego pies mają statystycznie trzy nogi. Taki sam poziom abstrakcji i absurdu. Ignorancja już w każdym aspekcie rządów sięga zenitu. Przykro na to patrzeć, bo przez PiS już przynajmniej 3 roczniki są stracone (i to wcale nie przez covid). Mam nadzieję, że dożyjemy czasów, gdy zarówno dzieci, jak i nauczyciele w Polsce będą czuli się doceniani, potrzebni i dobrze zadbani (także finansowo).