Włoska robota
Włosi od lat nie mają szczęścia do rządzących (choć to źle o wyborcach świadczy). Jak nie Berlusconi, to Salvini, jak nie Salvini, to Draghi, który był może i dobrym premierem, ale i miernotą, bez zdolności do dyskusji i kompromisu. Włosi znani ze swojego temperamentu nie potrafią dogadać się co do tego, kto ma nimi rządzić, potem rząd tworzą partie od skrajnej lewicy, do skrajnej prawicy.
Wybory odbędą się prawdopodobnie pod koniec września, lub na początku października, jednak nic nie wskazuje na to, by wyłoniły one nowy, stabilny rząd, ze stabilną większością. Na ten moment Bracia Włosi i Partia Demokratyczna idą łeb w łeb w sondażach, ale żadna z nich nie przekracza 24%, choć jeszcze pod koniec ubiegłego roku żadna z partii we Włoszech nie przekraczała w sondażach 20%. Nie wróży to dobrze i nie zapowiada to sytuacji, w której to któraś partia miałaby rządzić samodzielnie, a nawet we dwie, czy nawet trzy partie.
W dodatku 3 z 4 głównych partii obecnie są partiami eurosceptycznymi, co w sytuacji wojny w Ukrainie nie wróży dobrze. Niestety siatka proputinowska we Włoszech jest ogromna. Matteo Salvini jawnie mówi o sobie, że jest przyjacielem Putina (nie bez powodu, gdy odwiedził na początku inwazji Rosji na Ukrainę Przemyśl, to został tam srogo przywitany przez Polaków).
Warto śledzić sytuację we Włoszech i na pewno możecie spodziewać się artykułu specjalnego przy okazji tamtejszych wyborów, bo kolejna instalacja proputinowskiego rządu w Europie, może być dla Unii i dla Ukrainy katastrofalna.