Antysystemowy muzyk – służalczy polityk
Zapytałbym po krakowsko-watykańsku: a co się Dziwisz? Kolejny człowiek, który do polityki się nie nadaje, do niej się pcha. To już nie pierwszy mój artykuł o jego „personie”, bądź jego środowisku, ale pewne „zjawiska” trzeba stale piętnować. Wydawało się, że po Stanie Tymińskim nikt już próbował nie będzie, a jednak… I oczywiście, były małe epizody różnych muzyków w polityce już wcześniej. Był Cugowski-Senator chociażby.
Miał być antysystemowcem, okazał się kimś, kto wybrał Polsce Dudę na prezydenta. Miał nie zostać politykiem, a został klakierem prezesa, na każde jego skinienie. Miał być wielki ruch, a nie zostało nawet nic z Kukiz’15. W dodatku, partię, którą założył, choć nie miał tego robić, została wykreślona z KRS za niezłożenie sprawozdania (jakby miał coś do ukrycia).
Był politykiem, który wprowadził ponownie narodowców, część korwinistów, organizacji pozarządowych do polityki, bo miał taką moc, a skończył na tym, że sam, bez pomocy z list, najpierw PSL, a teraz PiS nie ma żadnych szans na ponowne dostanie się do Sejmu.
Jak upadać na dno, to od razu ryjem do ziemi. Nie jest mi go szkoda. I choć szanuję go za muzykę, bo teksty miał naprawdę dobre, dzisiaj środowisko artystów, szczególnie tych antykomunistycznych się od niego odwraca i także uważa, że się sprzedał.
Czy mam do niego szacunek? Za grosz. Czy to ostatni taki w polityce? Oczywiście, że nie. Będzie jeszcze wielu takich, dopóki nadal ludzie będą się na to, jak muchy na gówno nabierać.