Co z tą bronią?

Broń bronią, ale prawo musi być po naszej stronie!

Praktycznie nie ma tygodnia, w którym nie słyszelibyśmy o jakimś kolejnym ataku z bronią w ręku czy to na szkołę, na szpital, w barze, na ulicy, w metrze, w domu, na poligonie i w wielu innych miejscach w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście ataków jest najwięcej tam, gdzie dostęp do broni jest najłatwiejszy (wbrew temu, co głoszą wszyscy, co z tym dostępem są).

Tylko ile to potrwa? Aż zginie kolejnych kilkaset osób od ołowiu? Niby jakieś tam wstępne porozumienie między Demokratami, a Republikanami jest, ale ile to da? Część Amerykanów broni tego prawa, jak niepodległości, bo zostało ono wprowadzone u zarania istnienia Stanów Zjednoczonych.

Wątpię, że to coś da. Wychowanie, albo raczej jego brak w Stanach Zjednoczonych jest na tak niskim poziomie, z resztą edukacja podobnie. A zdesperowani ludzie nie patrzą na to, gdy strzelają, że mogą sami zginąć, bo najczęściej tego właśnie chcą, bo, czy na innych, czy na swoim życiu im nie zależy (podobnie jest jak u Hitlera, czy Putina), więc te argumenty są nietrafione.

Czy odbieranie prawa do broni jest odbieraniem wolności? Nie, bo tą bronią odbieramy wolność innemu, wolność do zdrowia, czy życia. A obrona indywidualna? Nożem też można zabić, a jednak nikt z nas nie chodzi po ulicach z nożem, no chyba, że jest się psychopatą. A na psychopatów nie ma rady.

Co zrobić więc? Odebrać powszechne prawo i edukować o szkodliwości, a to spowoduje to, że morderstw będzie jak na lekarstwo, jak w Polsce. I nie jest to wcale myślenie wolnościowe, jak próbuje to wmówić Konfederacja. Posiadanie broni nie warunkuje niczyjej wolności, a jedynie strach, a strach jest zaprzeczeniem bycia wolnym, bo strach ogranicza.