Czy Amerykanki będą „jebać Trumpa”?
O ile już tego nie robią. Po wycieku do mediów informacji, że 36 milionów Amerykanek ma zostać pozbawionych dostępu do aborcji ruszyły masowe protesty na ulicach.
Chodzi tu o obalenie w Sądzie Najwyższym precedensowego orzeczenia z 1973 roku, który dawał bezwzględne prawo do przerywania w pierwszym trymestrze ciąży dla wszystkich kobiet, a w wybranych w drugim i trzecim.
Po tym, jak „dzięki” Trumpowi w Sądzie Najwyższym większość zdobyli sędziowie republikańscy, konserwatywni takie „smaczki” rodem z Trybunału Julii Przyłębskiej będą wychodzić co jakiś czas, uprzykrzając życie mieszkańcom.
Jeśli Sąd umożliwi stanowienie prawa w tej sprawie, to wszystkie stany, w których rządzą Republikanie będą mogły swobodnie zaostrzyć prawo aborcyjne, nawet do jego całkowitego zakazu.
Obecnie prawo, zarówno do antykoncepcji, jak i do aborcji jest podpinane pod prawo do prywatności, czyli prawo do wolności wyboru każdego obywatela. To normalne, bo każdy ma swoje sumienie i nikt, a tym bardziej państwo nie ma prawa nikomu tego odbierać, ani narzucać jednego systemu światopoglądu wszystkim. Wyrok ma być orzeczony prawdopodobnie latem tego roku.