Vive la France!
Emmanuel Macron stał się pierwszym, wybranym w XXI wieku prezydentem Francji, który został wybrany na drugą kadencję (poprzednio był to Jacques Chirac, wybrany w 1995 i 2002 roku (był on też ostatnim, wybranym na 7-letnią kadencję).
Jednak Macronowi ludzie zaufali nie dlatego, że go lubią i popierają, a dlatego, że bali się wygranej Marine Le Pen, bali się skrajności. Macron jest gwarantem stabilizacji i mądrych rządów.
W obliczu wojny w Ukrainie i tego, jak ważne jest pogłębienie integracji europejskiej, to taki wybór jest dla wszystkich wybawieniem, oczywiście poza Putinem i jego poplecznikami z innych krajów, którzy liczyli na kolejne państwo pod kontrolą Putina, jak to miało miejsce z USA w latach 2016-2020.
Niestety te wybory pokazały też egoizm Francuzów, którzy patrzą tylko na siebie. Mocne okazały się siły postkomunistyczne i roszczeniowe, oraz faszystowskie, prorosyjskie i także roszczeniowe (bo tam, zgodnie z naturalnym porządkiem i historią Francji faszyści byli socjalistami – z resztą to we Francji powstała ideologia „narodów” zapoczątkowana przez socjalistycznych rewolucjonistów z końca XVIII wieku.
Macron, jak i całe jego En Marche! musi znaleźć niesocjalny sposób na to, by zatrzymać falę populizmu, zarówno lewicowego, jak i prawicowego, tak, by za 5 lat nie okazało się, że Francja rozbije NATO i UE. Życzę mu tego z całego serca.