Zamiast paktu o nieagresji, wojenki podjazdowe
I po co to wszystko? Nie rozumiem, jak dojrzali faceci, chcący rządzić tym krajem wspólnie (bo rządzić będą minimum trzy środowiska i minimum SIEDEM partii politycznych) zachowują się, jak małe dzieci w piaskownicy. Rozumiem wojenki fanatycznych zwolenników PO z fanatykami Hołowni i Lewicy, bo każdemu może to przykryć realną ocenę sytuacji (choć nie pochwalam, bo to jest dokładnie TAKIE SAMO zachowanie, jak troglodytów popierających PiS i Konfederację), a tu mamy do czynienia z osobami, które #NaPrawdę walczą o wolną Polskę i demokrację w niej i im w to wierzę, choć chcą to robić metodami takimi, jakie teraz stosuje PiS.
To jednak włączenie się w tą „wojenkę” z fanbojami PO przez Szymona Hołownię było totalnie idiotyczne. Walenie w Tuska i PO, bo powrót byłego premiera spowodował powrót Koalicji Obywatelskiej na 2. pozycję w sondażach, czy niezbyt przecież wielkim spadku sondaży dla Polski 2050 (co tylko udowadnia moją tezę, że są to byli wyborcy PiS i dobrze, bo w końcu ktoś po nich sięgnął). To nie jest odpowiedzialne, a tylko utrudnia rozmowy zjednoczeniowe, które powinny i mam nadzieję odbędą się za rok, na początku 2023 roku.
Sam atak jest kompletnie idiotyczny i źle wykaklulowany, a dołączenie do tego niektórych posłów Lewicy groteskowe, bo przez ich zachowanie, a w szczególności władz Lewicy (jak zrezygnowanie z demokratycznych wyborów w partii przez zawieszenie głównego kontrkandydata w wyborach do władz Lewicy) ich wyborcy będą woleli poprzeć Koalicję Obywatelską i polityków związanych czy to z Zielonymi, czy Inicjatywą Polską, bo będą zmęczeni wojenkami na opozycji i wybiorą silniejszego gracza (coś, co już miało miejsce przy wyborach prezydenckich, choć tam błąd popełnili we dwóch turach wszyscy kandydaci opozycyjni. Trzaskowski, Biedroń i Kosiniak-Kamysz w pierwszej, Hołownia w drugiej).
Na domiar złego, do ataku dołączył Donald Tusk. Który, jednak z tego starcia jako jedyny może wyjść jako zwycięzca, dlaczego? Ano dlatego, że uderzając w Lewicę, wiedząc, że ich wyborcy zastanawiają się, czy nie poprzeć jednak KO (także, gdyby do KO dołączył PPS), powoduje, że Lewica może spaść pod próg wyborczy i tym samym podbić wynik mandatów dla zwycięzcy, a tym po prawdopodobnym połączeniu sił przez KO, Polskę 2050 i Koalicję Polską byliby właśnie oni (zdobywając ok. 45% głosów). W takim układzie, gdyby jeszcze jedna partia zdobyła wynik pod progiem, mogłoby to oznaczać, że połączone siły opozycji mają samodzielną większość, jak PiS w 2015 roku, mając 35% poparcia, dostał 51% mandatów, gdy SLD, Razem i Konfederacja zdobyły wspólnie 16% i nie weszły do Sejmu, więc taka taktyka może Tuskowi się opłacić.
Osobiście nie wierzę, że akcja z PPS-em i wychodzącymi z Lewicy Rozenkiem, Morawską-Stanecką, Senyszyn i innymi, to była akcja Tuska, bo o problemach z akceptacją przywództwa Nowej Lewicy i sposobu połączenia SLD i Wiosny mówiło się od dawna, nawet jeśli na Lewicy jest i była ogólna zgoda, co do zjednoczenia, to jednak to, jak to zrobiono zostawiło wiele do życzenia. Tusk po prostu wykorzystał sytuację, a jako liberał nie lubi lewicy, choć wie, że są potrzebni, to woli mieć nad nimi kontrolę, jak to ma miejsce w Unii Europejskiej, choć teraz miejsce lewicy w UE zaczynają zajmować Zieloni, którzy mają więcej charyzmy i więcej postulatów.
Jednak, do brzegu. Na tym podziale mogą zyskać jedynie Tusk, oraz… Kosiniak-Kamysz, który tak, jak cały jego obóz Koalicji Polskiej nie bierze udziału w tej wojence. W dodatku, tak, jak w KO, tak w KP nie ma mowy o wojenkach wewnątrzkoalicyjnych, w przeciwieństwie do Lewicy i do przepychanek partyjnych, jak w Polsce 2050. W UED-zie jedynie była jedna, po odejściu młodzieżówki, jednak nie wstrząsnęło to partią Unii Europejskich Demokratów, wręcz ją wzmocniło, gdyż partia pokazała się jako ta, otwarta na młodych w swoich strukturach głównych (jak w przypadku Zielonych).
Co na to wszystko PiS?
Oni na to absolutnie nic. Sami mają problemy i o ile wojenki na opozycji będą i już są łatwe do zażegnania, przez współpracę wszystkich ugrupowań na niższych szczeblach, ale też na tych stosunkowo wysokich (chociażby w sprawie Pegasusa), to wojenki w środowisku PiS-u są już tak głębokie, że sami się zapadają.
Pytanie, co na to wyborcy? Tu już są dwa scenariusze. Wyborcy zarówno jednej, jak i drugiej strony zmęczeni wojenkami, albo wybiorą Konfederację (która sama też trzyma się różnie), albo nie pójdą wcale do wyborów, co na ten moment powoduje przegraną PiS-u, tak czy siak, gdy nawet, jeśli bardziej zmobilizują elektorat, to ten, który już uciekł, do nich nie wróci, a zostanie u Hołowni i u Kosiniaka. Platforma zyska, jako taka, dzięki koalicjantom i ewentualnym, ponownym wylocie z Sejmu Lewicy, choć sama Platforma straci procentowo w udziale „łupów” koalicyjnych między nimi, ludowcami, oraz ludźmi Hołowni.
Obawiam się jedynie, że niektórzy rzeczywiście będąc w dupie, już się w niej urządzili, stąd ich taki olewczy, bojowy do innych opozycyjnych ugrupowań stosunek, to jednak zmęczenie PiS-em jest tak ogromne, że nawet przy kłótniach opozycji PiS i tak przegra. Byleby to jednak nie oznaczało problemów z utworzeniem rządu, który łatwy nie będzie, bo będzie musiał sprzątać po PiS-ie, a to będzie oznaczało trudne decyzje i biedę przez pierwsze lata (być może nawet pół, lub całą kadencję, do 2027 roku).