Takim okiem dotąd był kosmiczny teleskop Hubble’a, który już od 30 lat jest z nami w kosmosie. I tak orbituje sobie 570 km nad ziemią. Jednak jego misja powoli się kończy. Elektronika siada, soczewki coraz gorsze, jednak możemy mu podziękować, bo dzięki niemu uzyskaliśmy widok głębokiego, a następnie ultragłębokiego pola Hubble’a, oraz ekstremalnie głębokie pole Hubble’a. Te dwa ostatnie, to obrazy wszechświata sprzed grubo ponad 13 miliardów lat (bo taka też jest odległość, jaką uchwycono w teleskopie, 13,2 mld lat świetlnych, czyli widok Wszechświata mającego zaledwie 0,5 miliarda lat, czyli coś, co nie jesteśmy w stanie zaobserwować gołym okiem, bo to obraz widzialny jedynie w podczerwieni.
Misja Hubble’a jednak się kończy, zamiast niego będzie nowy sprzęt, jeszcze bardziej nowoczesny, większy, sięgający jeszcze dalej.
Start Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba już w te święta!
Na ten start cały świat naukowy czeka już od ponad 10 lat! Pierwotnie miał zostać wystrzelony w kosmos w 2011 roku, następnie w 2016, później przekładano jego lot o rok. I wreszcie, wystartuje w noc Bożego Narodzenia 2021! To bardzo ważne wydarzenie w świecie nauki, ponieważ ten teleskop ma o wiele większe możliwości. Będzie być może mógł zajrzeć na Wszechświat z odległości aż 13,7 mld lat, czyli gdy nasz bezkres miał zaledwie 100 milionów lat. Wydaje się być dużo? Nie do końca. Wszechświat, podobnie ja nasz Układ Słoneczny powstawał powoli. 100 milionów lat w skali kosmicznej, to bardzo mało. Wystarczy tylko powiedzieć, że żeby życie wyszło z wody i było bardziej zaawansowane Ziemia potrzebowała na to ok. 4 mld lat od powstania (a istnieje od 4,6 miliarda lat).
Sam teleskop wyląduje na orbicie aż 1,5 miliona kilometrów ponad Ziemię. Dla porównania Księżyc oddalony jest od Ziemi średnio 384 tysiące kilometrów, czyli 4 razy bliżej. Zapytacie, czemu tak daleko, czemu nie możemy takiego teleskopu ustawić na Ziemi?
Spieszę z odpowiedzią! Otóż na Ziemi przeszkodą w beztroskim obserwowaniu nieba w dalekich odległościach jest… nasza ziemska, gruba na ok. 100 kilometrów atmosfera. Przez to wszystko sam teleskop Hubble’a też miał z tym problemy, bo o ile 570 km nad Ziemią już atmosfery jako takiej nie ma, jednak jej pojedyncze cząsteczki (które możemy znaleźć nawet na Księżycu) także zakrzywiały obraz i nie dawało to takich możliwości, stąd Webb poleci tak daleko.
A po co w ogóle nam takie teleskopy? A no po to, by odkrywać historię Wszechświata, innych galaktyk i układów gwiezdnych. Hubble odkrył ogromną liczbę egzoplanet i całych układów gwiezdnych, jednak nie był tak dokładny. Jego następca będzie mógł określać skład atmosfer planet, jej grubość, co pozwoli na dokładniejsze określenie, czy dana planeta nadaje się do życia i, czy istnieje, bądź istniało na niej jakieś życie (jak chociażby bakterie, które żyły na Marsie do ok. 3,5 miliarda lat temu). Pozwoli nam to na określenie jak powszechne jest życie i w jak najbardziej ekstremalnych warunkach może się rozwijać.
Ponadto dokładniej zbada np. czarne dziury, oraz być może będzie próbował zbadać i wykryć tzw. ciemną materię, której we Wszechświecie jest sporo, jednak nie potrafimy jej zaobserwować. Jak wielu rzeczy. Na czele z samym momentem powstania Wszechświata, który prawdopodobnie nigdy nie uda nam się się zaobserwować, bo to było zjawisko tak nieprawdopodobne i nie do powtórzenia, że nic się z tym nie równa, wtedy powstały zarówno czas, jak i przestrzeń, na początku czas był czwartym wymiarem.
A dlaczego to badamy, w szczególności życie? A no dlatego, że wbrew pozorom zostało nam na Ziemi bardzo mało czasu. Najbardziej optymistyczne szacunki dają nam na przeżycie na błękitnej planecie do miliarda lat, te mniej optymistyczne, że milion. Jednak w każdej chwili w Ziemię może uderzyć kometa lub asteroida, choć to jeszcze możemy w jakiś sposób zatrzymać, bo mamy już do tego technologię. Nie powstrzymamy za to superwulkanów, które mogą wybuchnąć w każdej chwili. Pytacie, co może się stać takiego? Wybuch wulkanu Cumbre Vieja, czy wybuch sprzed 11 lat na Islandii pokazały siłę żywiołu. Pomnóżmy to teraz przez kilka milionów, bo taką siłę one mają. Milion lat, to z pozoru dużo, jednak nie wiadomo jak szybko uzyskamy technologię pozwalającą nam podróżować w dalekie podróże.
Dzisiaj dotarcie, do naszego sąsiada, Proximy Centauri (40 bilionów kilometrów od Ziemi (4,2 roku świetlnego) zajęłoby nam ok. 2 tysiące lat. Dotarcie do Plutona zajęło sondzie Voyager 30 lat. Lecąc z prędkością światła do Proximy Centauri potrzebowalibyśmy właśnie ponad 4 lat, do innych gwiazd kolejne lata. Potrzeba nam więc sprzętu, który zagnie czasoprzestrzeń tak, że w rzeczywistości minie kilka tysięcy lat, jednak nam będzie się wydawać, że minęło kilka dni. To na razie science-fiction, jednak fizycznie jest to możliwe do zrealizowania (jeśli wierzyć Einsteinowi).
Także czekamy, bo warto! Być może jeszcze w tej dekadzie ponownie wylądujemy na Księżycu, ale i dowiemy się, że nie jesteśmy jedynym życiem we Wszechświecie (a może i nawet w Układzie Słonecznym)!