Kategorie
Świat Na:Prawdę.

Zielone wyzwania współczesnego Świata

Przełom października i listopada to czas refleksji nad życiem. Przeszłością, ale i przyszłością. Warto zastanowić się nad tym, czy będzie gdzie tę przyszłość budować. Bo o to będzie coraz trudniej, a miejsca będzie dla nas coraz mniej.

Zmiany klimatu są faktem!

Klimat by się ocieplał tak, czy siak, bo wychodziliśmy z tzw. mini epoki lodowcowej z lat 1350-1900. Przed tą epoką owszem, był klimat cieplejszy, niż dzisiaj. Jednak wahania temperatur byłyby znacznie niższe, niż są obecnie. Dzisiaj doprowadzamy do sytuacji takiej, w jakiej temperatura wzrosła tuż po impakcie asteroidy z Ziemią 65 milionów lat temu. Choć i tak wtedy po tym nagłym wzroście temperatury, spadła ona na setki tysięcy lat, powodując nuklearną zimę.

U nas taka nuklearna zima nie grozi (chyba, że sami sobie ją zgotujemy bombą termojądrową). No ewentualnie może dojść do kolejnego takiego zderzenia, jednak raczej będziemy w stanie temu zapobiec mając już obecne technologie. Zimę taką też może wywołać wybuch superwulkanu, a przy obecnej wzmożonej aktywności wulkanicznej zwykłych wulkanów, może być to możliwe.

Jednak to są przykłady „ingerencji” z zewnątrz. My ludzie, sami sobie dogrzewamy i tak już za ciepłą planetę. Szacunki naukowców mówią, że życie na Ziemi, jeśli nic innego z kosmosu nam nie zagrozi, będzie w stanie przetrwać jeszcze ok. miliarda lat, w najbardziej pesymistycznym szacunku, przy szybkim rozrastaniu się Słońca. Tylko po co to przyspieszać?

Znacie na pewno taką planetę Wenus, prawda? Mimo, że jest dalej od Merkurego, to ona jest najcieplejszą planetą Układu Słonecznego, mimo, że według wyliczeń naukowców, mając podobny skład chemiczny do Ziemi i taką, a nie inną odległość od Słońca, oraz masę, mogłaby być zdatna do życia. Dlaczego tak nie jest? Ponieważ zapanował na niej ultra efekt cieplarniany. Atmosfera Wenus to w 98% dwutlenek węgla, przez co przy jej powierzchni temperatura powoduje topienie ołowiu.

Czemu o tym wspominam? A no dlatego, że Ziemi grozi dokładnie to samo, z tym, że nie przez naturę, a przez nas samych. Emitując taką, a nie inną ilość dwutlenku węgla do atmosfery, stopniowo, ale skutecznie powiększamy jej udział w atmosferze. Ktoś powie: 0,4%, a 98% to ogromna różnica. Owszem, ale dzieje się to kosztem tlenu, który jest nam potrzebny do oddychania, a przy takim tempie wzrostu dwutlenku węgla ewolucja może sobie nie poradzić z tym, żebyśmy się przystosowali do panujących warunków. I nie tylko my, ale wszystkie zwierzęta i rośliny, czyli nasze pożywienie. Do tego będą dochodziły pożary, powodowane przez stale rosnącą temperaturę, które będą spalać tlen i produkować jeszcze więcej dwutlenku węgla, aż przestaniemy kompletnie panować nad naszą atmosferą. Pożary, obok dwutlenku węgla będą emitowały dwutlenek siarki, który jest trujący dla organizmów.

Człowiek, chcąc przetrwać jako gatunek i tak będzie musiał tworzyć taką technologię, która najpierw pozwoli terraformować Marsa, a w przyszłości (bo przy procesie śmierci Słońca, także Mars oberwie, choć prawdopodobnie nie zostanie wchłonięty, tak, jak Ziemia, za 4 miliardy lat) będziemy musieli szukać miejsc w innych układach gwiezdnych. A, że takiej technologii podróżowania szybciej niż światło (bo prędkość światła w skali Wszechświata jest powolna) i długo mieć jej jeszcze nie będziemy, to w naszym interesie jest to, by podtrzymywać matkę Ziemię przy życiu tyle ile nam natura daje sama.

Przykład pandemii koronawirusa z resztą pokazuje nam, że Ziemia odgraża się nam za naszą działalność na niej. Ktoś powie: „Ale to przez globalistów, któzy właśnie budują nam statki kosmiczne, które nikomu są niepotrzebne, bo i tak żadnych podróży międzygwiezdnych nie będzie.” Owszem, będą, a pandemia, to nie wina globalistów (bo przecież dżuma wybuchła jeszcze na długo przed globalizacją), a wina braku odpowiedzialności i doedukowania ludzi żyjących w świecie globalnym. No i dzisiaj przede wszystkim to wina tych, którzy zarówno globalizm, jak i istnienie pandemii negują (często są to te same osoby).

Potrzebujemy więc zielonych zmian. Odejścia od węgla, przejście na odnawialne źródła energii, pomieszane z energią atomową, w różnych wariantach. Potrzebujemy technologii żywności, która pozwoli nam produkować jedzenie, bez masowej hodowli zwierząt i roślin, które będą zajmowały jak najmniej miejsca (np. wielopiętrowe budynki z laboRatoriami). Potrzebujemy globalizmu i globalnej zgody na to, by te rozwiązania wdrożyć. Potrzebujemy też rozsądku, czyli nie nawoływania do tego, by nagle rezygnować całkowicie z mięsa i produktów odzwierzęcych, czy depopulacji ludności, bo to nie tędy droga, a i zraża to wiele osób do tego, by w swoim życiu coś zmienić na bardziej „eko”.

I przede wszystkim potrzebujemy większego głosu młodego pokolenia, które jako jedyne rozumie potrzeby współczesnego świata. I tak, jak w piosence Piotra Rubika „Strażnik Raju” – „Nie jest łatwo pojąć nawet to (…), że świat będzie jakim stworzą go niepoczęte jeszcze dzieci„. I coś w tym jest. Tylko, żeby go mogły stworzyć, to my, musimy go zostawić im w dobrym stanie, bo inaczej nie będą miały czego tworzyć. Tutaj przykład dają niemieccy Zieloni, gdzie większość ze 118 posłów do Bundestagu to osoby mające mniej, niż 30-35 lat. Do tego dogadują się świetnie z wolnorynkowymi liberałami z FDP, dzięki czemu obydwie partie po wyborach zaczynają jeszcze bardziej zyskiwać poparcie, tym bardziej wśród młodych, bo tego oczekują. Mało socjalu, więcej wolności, samodzielności i brania odpowiedzialności za siebie i swoje życie, oraz zielonej energii i regulacji proekologicznych.

Pamiętajmy w tych dniach o ofiarach zmian klimatu i ofiarach pandemii, myśląc o nich tak samo, jak o swoich bliskich.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s