Tłuste PiS-owskie koty.
Wszyscy wiedzieliśmy, że to nie jest mała skala i, że wyłapanie zaledwie 13. przypadków nepotyzmu, to śmiech na sali, jednak ich jest ponad 900! Głównymi sponsorami są Morawiecki, Sasin, Ziobro, Błaszczak, czy „cześć wujku” Brudziński. Uchwała sanacyjna nic nie dała, nie tylko u koalicjantów (których ta uchwała nie dotyczyła), ale i w samym PiS. A przypomnę tylko, że doszło właśnie dwóch nowych koalicjantów, którzy chętnie połakomią się na spółki i stołki (jak Bortniczuk na ministra sportu z ramienia Republikanów Bielana).
- Mateusz Morawiecki – 100 osób
- Jacek Sasin – 40
- Zbigniew Ziobro – 13
- Mariusz Błaszczak – 25
- Joachim Brudziński – 30
Ta piątka ma razem 208 osób powiązanych z nimi w spółkach. Przypomnę, że PiS razem z przybudówkami i „niezależnymi” ma 280 parlamentarzystów. Przyjmując, że obsadzili ponad 900 stanowisk, to wychodzi po średnio 3 osoby na jednego posła lub senatora. Jeśli jednak 208 osób zostało zatrudnionych tylko przez piątkę, to ta liczba może wynosić spokojnie grubo ponad tysiąc.
Możecie powiedzieć – „Ale poprzednicy też obsadzali!” Owszem, tylko, że to nie była tak ogromna skala. Dla porównania – zobaczcie na czystki w TVP. Była tam masa dziennikarzy, którzy przed „dojną zmianą” pracowali tam przez 20, 30, 40 lat, czyli nie dość, że przetrwali wszystkie rządy III RP (nawet pierwszy PiS-owski), to jeszcze zaczynali w PRL. Dziwnym trafem Kraśko, Mann, Kret, Orłoś i wielu, wielu innych nie przeszkadzało PiS-owi w latach 2005-2007, gdy prezesami byli Wildstein, czy Urbański. Michał Fajbusiewicz, w TVP od 1985 roku, który miał po 10 latach przerwy poprowadzić znowu kultowy magazyn kryminalny „997” został zastąpiony przez Bohatkiewicza, bo Fajbusiewicz „zaczynał za komuny”, a w ogóle „to przecież był komunista”. Tyle, że w podobny czasie pracę w TVP zaczynała także Elżbieta Jaworowicz, a jej program nadal śmiga po antenie Jedynki. I nie, poprzednicy nie wywalali. Wystarczy zobaczyć, że w TVP przez te słynne 8 lat rządów Platformy pracowały dzisiejsze „gwiazdy”, czyli Holecka, Adamczyk, Lewandowska, czy Ziemiec. Ziemiec i Adamczyk byli tak samo głównymi twarzami „Wiadomości” dzisiaj, jak i wtedy, także, gdy programem szefował Piotr Kraśko.
W pozostałych dziedzinach też tak było, jednak zatrudniani byli w dużej mierze fachowcy. Nawet PSL zatrudniając „swoich” na stanowiskach, zatrudnia w spółkach rolniczych – rolników, którzy znają się na rzeczy w tej dziedzinie. Problemem może być brak wykształcenia menadżerskiego, jednak od czego są doradcy, już zatrudniani w normalnych warunkach. W przypadku PiS-u tego nie ma, ponieważ po raz pierwszy zostali wymienieni pracownicy nie tylko na szczeblach dyrektorskich, ale i nawet dużo, dużo niżej. Niekiedy wcale nie byłoby przesadzone stwierdzenie, że nawet swoje sprzątaczki zatrudnili, by zatrudnić całą swoją rodzinę i znajomych. Wracając do przykładu TVP – po raz pierwszy wylatywali nawet operatorzy kamer ośrodków regionalnych.
Cena nakarmienia „kotów”.
Można by pomyśleć, że skoro liczba osób zatrudnianych po znajomości poszybowała tak mocno, to że pensje zmalały, lub chociaż zostały na tym samym poziomie? Absolutnie nie! Pensje urosły do nieprawdopodobnych rozmiarów. Do tego stopnia, że są tacy, którzy potrafią zarobić milion, a w kilku wypadkach nawet dwa miliony rocznie! Sami zarzucali Platformie, że ich ludzie zarabiają w spółkach po kilkaset tysięcy miesięcznie (co raczej zaskoczeniem nie było, skoro takie same stawki panują w firmach prywatnych – jakiekolwiek zdanie mam na temat SSP, ale o tym za chwilę). Dodajmy do tego nagrody, lewe fundusze (jak Fundusz Sprawiedliwości Ziobry i przehulane 280 milionów złotych), przetargi dla kolegów (jak te z respiratorami, maseczkami). Koszty takich prezentów dla swoich mogą iść w grube setki miliardów złotych.
Co zaradzić, żeby to się nie powtórzyło? Następny rząd musi, po prostu bezwzględnie sprywatyzować 99% spółek należących do państwa. Nie tylko, by załatać ogromną dziurę budżetową, ale przede wszystkim po to, by już nie można było rozdawać na prawo i lewo stanowisk. Krytycy powiedzą – ale przecież PiS odkupuje sprzedane przez Platformę spółki, albo wykupuje zupełnie nowe. Owszem, bo ma teraz do tego inne, ogromne spółki, a przy wyprzedaży, szczególnie gigantów takich, jak spółki energetyczne, to już nie będzie takie łatwe. A przy okazji będzie można na tej wyprzedaży zarobić, lekką ręką licząc kwota może iść w setki miliardów, lub nawet bilion i kilkaset miliardów złotych. Jednak najpierw trzeba odsunąć tłuste koty od miski, a świnie u władzy od koryta.