Polska jest jednym z najniebezpieczniejszych państw UE jeśli chodzi o wypadki drogowe. Jesteśmy zdecydowanie na szarym końcu stawki. Pytanie… dlaczego? Wielu z Polaków odpowiedziałoby pewnie, że to wina złej jakości dróg. To idzie łatwo obalić, bo jakość polskich dróg się zdecydowanie poprawiła. Zdecydowanie prędkość, brawura, nasza skłonność do porywczych kłótni za kółkiem no i… alkohol.
Co każde święto praktycznie słyszymy o kilku tysiącach pijanych kierowców. Teoretycznie po polskich drogach nie powinien już prawie nikt jeździć, bo kierowców złapanych na podwójnym gazie było już na przestrzeni lat od groma.
Kolejna to brawura. Chyba także nasza zmora, bo przecież kto z nas by przestrzegał jakichkolwiek przepisów. Zawsze musimy coś złamać. Ograniczenie do 40? To my pojedziemy 80 km/h.
Taka jest prawda o nas, Polakach. Niestety cierpią na tym rodziny, które tracą bliskich, czasem żywicieli rodziny.
I jak to jest, że często ci pijani kierowcy, którzy kierują samochód, są winni wypadku, nawet w sytuacji, gdy teoretycznie nie mają prawa przeżyć, to przeżyją, ba, wychodzą często bez szwanku. Gdzie tu sprawiedliwość? Mamy średnią ilość kilometrów autostrad w Polsce, a poruszamy się z „autostradową” prędkością po praktycznie każdej, nawet polnej drodze.
Wracają fotoradary, wiele osób nazywa je maszynkami do zarabiania pieniędzy. Owszem, te „maszynki” zarabiają sporą forsę, jednak to nie na tym, że są to upierdliwe urządzenia, a to, że umiejętnie wyłapują przekraczających prędkość. Sami na własne życzenie fundujemy państwu dzięki temu kolejne miliony złotych, tylko dlatego, że szybko jeździmy i mamy pretensję, że za tę szybką jazdę jeszcze nam się zabiera pieniądze.
A jednak chyba lepiej jednak w taki sposób zapłacić za swoje błędy, niż kosztami odszkodowania, czy też czyimś życiem. A niestety także zły przykład daje nasza władza, ktoś, kto mianuje się Ministrem OBRONY Narodowej, czy też funkcjonariuszem Biura OCHRONY Rządu.
Na:Prawdę. blog 