Jest mi wstyd, cholernie wstyd za to, co jedno z największych poznańskich mediów, jakim jest Radio Merkury, wielkopolski oddział Polskiego Radia odwaliło taki żałosny cyrk z jednego, rzeczowego i prawdziwie dziennikarskiego, dociekliwego wywiadu z przedstawicielem obozu „rządzącego” naszym państwem i jednocześnie przedstawicielem tej władzy na stanowisku eurodup… eurodeputowanego i vice przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Mowa tu o Macieju Kluczce, który w trakcie studiów przez wiele lat był publicystą Radia Meteor UAM (dzisiaj także i mojego miejsca, w którym nabieram dziennikarskiego doświadczenia). I choć poglądami możemy się nie zgadzać (co widać było także po drodze, którą po odejściu z Meteora obrał Maciek), to nie mogę mu odmówić mega obiektywizmu, którego każdy z nas, dziennikarzy mógłby się uczyć.
To on do studenckiego radia zapraszał kandydatów na Prezydenta Poznania, a ostatnio już w Radiu Merkury jako pierwszy przeprowadził wywiad z posłanką .Nowoczesnej, Joanną Schmidt, bohaterką wakacji na Maderze z Petru. Z resztą wywiadu, cytowanego przez ogólnopolskie media (TVP, Polsat, TVN). Zachował się jak rasowy dziennikarz dopytując Schmidt o wszystkie szczegóły. To samo zrobił w poniedziałek, po zaproszeniu wspomnianego eurodupowatego Ryszarda Czarneckiego, z którym to rozmawiał na tematy bieżącej polityki rządu polskiego, aż dotarł do drażliwego tematu, jakim jest wykształcenie jego syna, posła PiS – Przemysława Czarneckiego, który ukończył jedynie Liceum.
Sam Rysiek, po wywiadzie zadzwonił do „dobrozmianowego” szefostwa Radia Merkury, w tym do naczelnego propagandysty poznańskiego radia – Filipa Rdesińskiego, by ten wytłumaczył się za swojego pracownika, który miał czelność wypełniać dziennikarskie zadanie, jakim jest obiektywne dociekanie prawdy.
Jak widać „dobra zmiana” zjada także własne dzieci, bo to za rządów Rdesińskiego Kluczka został zatrudniony do Merkurego, a gdy ten chciał pokazać swoją niezależność od nikogo (bo na tym polega obiektywne dziennikarstwo tak, by wyciągać prawdę od wszystkich, niezależnie z jakiej partii się wywodzą, czy są rządzącymi, czy w opozycji.
I to wszystko w mieście i województwie, w którym „dobra zmiana” ma marginalne poparcie, przez co Radio Merkury straciło znacząco udziały w rynku słuchalności na rynku poznańskim, jak i wielkopolskim. Wszystko to w imię pewnej ideologii, pytanie, czy biznes, jakim jest radio (nawet publiczne) jest warte takich strat w imię popierania jednej partii. Szkoda, że tacy obiektywni dziennikarze zostają odsunięci, a później odchodzą, jako ostatnie bastiony obiektywizmu dziennikarskiego w tak jednostronnych mediach, jakim dzisiaj są „Media Narodowe”.