Ostatni tydzień obfitował w to, jak bawi się Ministerstwo Obrony Narodowej w osobach Bartłomieja Misiewicza i Antoniego Macierewicza. Pierwszy za nasze, publiczne pieniądze bawił się w klubach, stawiał wódkę na koszt państwa swoim znajomym, a Macierewicz i jego ludzie jechali po polskich drogach, niczym, jak po torze Formuły 1. Powodując wypadek i łamiąc wszelkie zasady ruchu drogowego.
Ośmiorniczki to naprawdę pikuś przy tym, co Misiewicz „odwalił” wraz ze swoimi kolegami. Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia, bo to ani nie było żadne spotkanie na szczeblu rządowym, ani nawet rządowo-przedsiębiorczym. To samo dotyczy wyjazdu Petru. On wyjechał za swoje, prywatne pieniądze. Misiewicz, nie mając swoich pieniędzy „pożyczył” służbowe auto, by się wozić po mieście.
A co do wypadku pod Toruniem. To pokazuje kto gra pierwsze skrzypce w tym rządzie. TW Antoni jechał z Torunia, gdzie wykładał (znowu) na uczelni ojca Dyrektora, by następnie w szybkim tempie udać się na wielki kongres pewnego pseudo prawicowego czasopisma, na którym wręczono tytuł „człowieka wolności 2016” naczelnikowi Kaczyńskiemu, który jak wszyscy wiemy był wolny w Stanie Wojennym, bo 13 grudnia spał do południa. No ale mniejsza, Macierewicz i jego „gwardia” jechali prawie 3-krotnie przekraczając dozwoloną prędkość, nie patrząc na to, że było czerwone światło.
Zachodzi pytanie, czy ta pseudo gala była uzasadnionym powodem, by samochody rządowe pędziły za szybko i to jeszcze jako pojazdy uprzywilejowane? Bo ja tego tak nie widzę, a jednocześnie wiem, że przy wielu błędach PO i PSL, arogancja obecnej władzy równa się arogancji Łukaszenki na Białorusi.
W odpowiedzi na “Szybcy i wypici, czyli MON według Misiewicza i Macierewicza”
[…] po pewnym czasie, tak jak tu, we wcześniejszym artykule, czyli pierwszej części tego wpisu, sprzed 3 miesięcy opisać to, co dzieje się w ministerstwie […]
PolubieniePolubienie