Oficjalnie można już powitać Nowy Rok 2017! Póki co cieszą się z niego m.in. Kiribatyjczycy, Nowozelandczycy, Australijczycy, czy Japończycy. My pożegnamy 2016 już za 8 godzin. Jaki będzie świat w tym nadchodzącym (lub w kilku wypadkach już obecnym) roku?
2017 to na pewno kolejne zmiany. We Francji zmieni się prezydent, nie będzie to na pewno żaden z byłych prezydentów (ani Hollande, ani Sarkozy), być może będzie to kobieta (Marine le Pen), lub inny konserwatysta. Jedno jest pewne, Francja zmieni kurs, pytanie, jak mocno. Także może być różnie w Niemczech. Nie jest pewna kanclerska przyszłość Angeli Merkel. Być może bardzo wysoko niestety zajdzie Alternatywa dla Niemiec, która jest totalnie anty-imigrancka.
Dalej, to także niepewna przyszłość Donalda Tuska. Brak poparcia z Polski może jednocześnie przynieść i pozytywny skutek (w postaci poparcia go przez pozostałe kraje członkowskie – może poza Węgrami). Z drugiej jednak strony, jeżeli wróci, to oznacza to koniec PiS-u w Polsce, ale o tym jutro.
To będzie rok ocieplenia stosunków USA-Rosja, które już na koniec 2016 roku zostały zapowiedziane przez Putina i Trumpa. To może oznaczać znaczne osłabienie bezpieczeństwa Europy (jakby ta miała mało problemów z własnymi wariatami na politycznych stołkach).
To także rok stagnacji w stosunkach UK-EU. Wielkiej Brytanii wcale nie będzie tak się spieszyło do wyjścia ze Wspólnoty, a jeśli to nastąpi, to dopiero od koniec dekady, lub na początku następnej.
Być może także na linii USA-Kuba zostaną ponownie schłodzone stosunki. Trump nie jest już takim entuzjastą, jeśli chodzi o stosunki z Raulem Castro, a szkoda, bo byłoby o jeden kraj socjalistyczny mniej.
Myślę, że jeśli tak dalej będzie, to wzorem Polski w innych krajach ludzie mogą pod koniec 2017 roku wychodzić na ulicę, jeśli do władzy dostaną się szaleńcy we Francji i Niemczech.
Wszystkim czytelnikom zza granicy życzę Lepszego Nowego 2017 Roku!