Wielu z nas, Polaków uwielbia narzekać na nasz kraj, nie tylko na rządzących, ale na nasze miasta, wsie, w których mieszkamy, na mieszkających w nich ludzi, na transport publiczny, czy wreszcie na Bogu ducha winną pogodę, na którą nikt przecież wpływu nie ma, ale to w Polsce jest taka zła. Taka już nasza natura, jednak są ludzie spoza Polski, którzy widzą w naszym kraju coś więcej, niż dziurę zabitą dechami, klepiącą biedę i wyglądającą, niczym „pół d… zza krzaka”.
Jedną z osób, która docenia nasz kraj (a przede wszystkim ceni sobie pewną Polkę), jest Brytyjczyk Gordon Wilson, który dla miłości, a także w celach charytatywnych przeszedł na piechotę 1500 km z Leeds w Wielkiej Brytanii do Poznania, wspierając w trakcie wyprawy ofiary katastrof przez zbieranie pieniędzy po drodze od darczyńców.
A co było przyczyną tego wyczynu? Otóż wspólna decyzja jego i małżonki – Elżbiety. Od kilku lat mieszkali w Wielkiej Brytanii, jednak wspólnie postanowili przeprowadzić się do Poznania, do miasta, w którym się poznali.
Jego „Marsz dla pokoju i ludzkości” pokazał nie tylko, jak kocha on swoją żonę, jak chce wspomóc potrzebujących, ale także, jak kocha Poznań, Wielkopolskę i Polskę. Wilson uważa Poznań za piękne miasto, które szybko się rozwija i wygląda zupełnie inaczej, niż 5 lat temu.
Trzeba także dodać, że Gordon sprawił, że przede wszystkim dla żony, ale myślę, że teraz i wszystkich tych, którzy znają tę historię Poznań stanie się Paryżem Północy, miastem pięknej miłości, pełnej poświęceń dla ukochanej osoby, a nie tylko miejscem do narzekania i marudzenia, że znowu tramwaj się spóźnił, albo znów jest tak zimno, czy deszczowo, że żyć się odechciewa. Poznajmy się na miejscu, w którym mieszkamy, bo może wyjść na to, że znamy je gorzej, niż goście odwiedzający nasze małe ojczyzny.