Nasz „kochany” rząd, przepchnął kolejną, rujnującą budżet obietnicę wyborczą, mianowicie obniżenie wieku emerytalnego. Ale nie tylko na tym polega problem. Poza katastrofalnym dla skarbu państwa wymiarem tej ustawy (bo przez słabą demografię i coraz wyższą średnią długość życia, to wiek emerytalny powinien być sukcesywnie wydłużany (jak w Niemczech, gdzie do 2080 roku szacuje się, że wiek emerytalny będzie wynosił 71-73 rok życia), to dodajmy do tego jeszcze niekonstytucyjność ustawy, w aspekcie różnicy wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet.
Wedle zasady równouprawnienia (tak, to może być minus dla kobiet, bo muszą dłużej pracować, ale i przez to otrzymają zbliżone wysokością emerytury) wiek emerytalny kobiet i mężczyzn powinien być jednolity (np. tak jak było, normalnie, czyli 67 i 67). Dlaczego więc tak uczyniono? A znów dla populistycznych celów, a jak wiadomo, populiści nie liczą się z forsą i rozdają ją na prawo i lewo, chociaż doskonale wiedzą, że to nie ich kasa, a wszystkich obywateli (co chyba część naszego społeczeństwa nie wie).
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nie informuje się Polaków o konsekwencjach tego czynu. Wręcz uważa się za kłamstwa, ekonomiczne fakty, które mówią o tym, że emerytury w systemie 60-65 będą znacznie niższe (tym bardziej dla kobiet), od tych w systemie 67-67. PiS próbuje także to zataić tym, że według nich, przez program 5 set+ tak znacząco powiększy się dzietność w Polsce i demografia nagle stanie na nogi, że te dzieci będą mogły pracować na przyszłe emerytury (co jest hipokryzją i nie jest nawet śmieszne, a żałosne).
Z tym, że zadowolenie Polaków jest ogromne, w końcu 2/7 lat więcej „odpoczynku”, a jest dokładnie odwrotnie. Choć to śmiała teza, nie ma co zaprzeczać. To jest szybsze „wpędzanie” polskich emerytów do grobu. A dlaczego? Bo wcześniejszy wiek emerytalny oznacza mniejsze emerytury, mniejsze emerytury wcale nie obniżą cen leków (ba, te mogą przecież zawsze się podnieść, lub zostanie dla nich zniesiona refundacja), co doprowadzi do tego, że nie będzie ich stać na zakupienie leków, czy na zwykłą wizytę u specjalisty i taki starszy człowiek zwyczajnie umrze, nawet nie wiedząc na co, bo się nie zbada, a nawet jeśli będzie miał badanie, to nie będzie go stać na leczenie.
To dość śmiała teza, ale czy jest możliwość przeżycia za 300-400 PLN na miesiąc? Tym bardziej, w wypadku, gdy taki emeryt nie ma dzieci, które by mu pomogły, czy po prostu nie żyją ze sobą w zgodzie, lub wyjechały za granicę. To smutne, że tak wielu Polaków nabrało się na takie banalne i emrytobójcze slogany. Co mądrzejszy, lub bogatszy odłoży sobie sam pieniądze na emeryturę, a temu biedniejszemu zostanie jedynie i tak pracować, po przejściu na emeryturę i to nie do 60, czy 65 roku życia, ani 67, a jeszcze dłużej, by móc żyć godnie (tym bardziej, że ceny w sklepach idą i pójdą jeszcze na pewno wyżej, przy tak nieodpowiedzialnej polityce fiskalnej PiS-u).