Już dość dawno było głośno o sprawie insynuacjach wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego wobec Roberta Kropiwnickiego i tego, że miałby on w swoim mieszkaniu utrzymywać agencję towarzyską. Następnie był oburzony, że sędzia była w stanie wezwać go na przesłuchanie, w końcu ma immunitet. Nakazał wyłączenia sędzi Alicji Fronczyk, a następnie nakazał wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziny w KRS-ie.
I tu zachodzi pytanie. Czy to początek wchłaniania pod wpływ rządu także sądów? Od dawna w PiS-ie o tym się mówi. A poza tym, to już się dzieje w Trybunale Konstytucyjnym, który jest przecież sądem. Za chwilę zmiany mogą dotknąć Krajową Radę Sądownictwa, a następnie Sąd Najwyższy. Swoje trzy grosze dokłada także Andrzej Duda, który mimo, że ma taki obowiązek, nie przyjmuje ślubowania sędziów TK, a także blokuje możliwość przysięgi sędziów powszechnych.
Sowiecki, choć chyba bardziej PRL-owski przykład jest tutaj na rękę PiS-owi, ponieważ od dawna wiadomo, że ci ludzie szykują nam już nie IV, czy V RP, a PRL II. Kraj, gdzie autorytetem prawniczym ma być prokurator Stanu Wojennego, czy Prokurator Generalny, który nie dokończył aplikacji prokuratorskiej, a początkowo na nią się nawet nie dostał, to jak możemy mówić tu o rzetelności prawa serwowanego nam przez władze? Musimy żyć w dualizmie prawnym, oczywiście kierując się wykładnią Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego.
Patryk Jaki co prawda przeprosił, jednak nadal pozostał „smród” po tym, co powiedział. Jako wiceminister sprawiedliwości powinien się hamować, tym bardziej wobec niezależnego sędziego.