Już za chwilę w Polsce rozpoczną się w pełni żniwa. Czas przybliżyć wszystkim tę gałąź gospodarki, która jest coraz mniej znaczącą (co jest normalne dla gospodarki liberalnej). Przedstawię ją z bliska, jako mieszkaniec wsi, który widzi tę rzeczywistość na co dzień (z perspektywy południowo-zachodniej Wielkopolski).
Otóż wielu uważa, że rolnicy w Polsce są bogaci, mają wielkie gospodarstwa, najnowszej technologii traktory, sprzęt rolniczy. Owszem mają, ale to nie jest ich własność, a banków. Wiele z tych nowych maszyn, ciągników, czy zmodernizowanych budynków gospodarczych jest na kredyt. W rzeczywistości rolnik mając kredyty, oraz sprzedając cokolwiek, czy to będą zwierzęta, czy plony raczej wyjdzie na zero, rzadko zarobi grube pieniądze.
I tutaj mamy przyczynę, dlaczego polscy rolnicy tak pragną powrotu do PRL. Wtedy mieli ogromne zyski, mogli za to, co wyprodukowali kupić niekiedy 10-20 razy tyle, co dzisiaj. Rolnicy ewidentnie padli ofiarą kapitalizmu, jednak nie mogą winić każdy to kolejny rząd, bo im się nie powodzi.
Tylko skąd ten błąd wielu rolników, którzy zagłosowali przeciwko partii, która spowodowała tak wysokie dopłaty (największe ze wszystkich krajów członkowskich), a zaufali partii, która przyczyniła się do zakazu uboju rytualnego, który spowodował spadek cen żywca? Może to niskie wykształcenie, może poparcie dla populistów (wcześniej Samoobrona).
Właśnie, a co z dopłatami? Wielu uważa, że dostają je rolnicy za darmo, potem mogą robić z nimi co chcą. Owszem, mogą, ale by plony były wydajne najczęściej bardzo szybko te pieniądze znikają w nasionach, lub nawozach, które (właśnie przez wysokie dopłaty) są drogie. Rolnicy na tym ostatecznie wychodzą na zero.
A co dzisiaj opłaca się w rolnictwie? Nic, co jest najpopularniejsze. Na trzodzie chlewnej, bydle, podstawowych zbożach się na pewno nie zarobi. Trzeba ryzykować (jeśli chce się utworzyć wielkie farmy), jeśli chce się natomiast po prostu przeżyć, można żyć z niewielkiego gospodarstwa (do 50 ha na zachodzie, do 10 ha na wschodzie Polski).
A kolejna sprawa, jak to jest możliwe, że dzisiaj rolnicy mają mniej wolności od tego, co mieli za czasów PRL (nawet Stalina)? Przez nową ustawę o ziemi zwykły rolnik nie może przepisać ziemi własnemu dziecku, tylko dlatego, że jest jego dzieckiem i ma być to inwestycja w jego edukację, czy np. rozkręcenie własnej działalności gospodarczej. Ziemię rolniczą rolnik może sprzedać jedynie osobie o wykształceniu rolniczym i to dopiero za zgodą: sąsiadów tej ziemi i związków wyznaniowych (oczywiście dzięki PiS – przede wszystkim Kościoła Katolickiego), ponieważ to mogliby być potencjalni kupcy tej ziemi (bo przecież księżom tak bardzo potrzebna jest ziemia, przecież są urobieni po łokcie w ziemi, hodują krowy i co tylko…).
To samo, gdy chce się sprzedać ziemię odrolnioną, z tym, że ziemię może kupić każdy, jednak procedura „zapytania” obowiązuje nadal. Pytanie – po co utrudniać te procedury? A po to, by PiS dał Kościołowi zarobić (jakoś muszą się odwdzięczyć za wygrane wybory). Nie, nie da się nawet tutaj uciec od polityki, ponieważ to, co robi obecny rząd, na który tak głosowali chętnie rolnicy (poza województwami zachodnimi) zamiast pomóc, jeszcze bardziej ich zniszczy, a przez działania prawne (czyt. TK) dopłaty mogą nam być ograniczone.
Nie będę bronił tu rolników, bo sami zawinili głosując na PiS, a mimo, że to mało istotna dzisiaj gałąź gospodarki, jednak pamiętajmy – lepiej jeść polską żywność, niż zagraniczną (bo świeższa i zdrowsza), wielu z nas chce się budować (bez względu na to, czy jest ze wsi i na tej wsi chce zostać, czy jest z miasta i chce z niego uciec, by nie być w tym hałasie), a to się właśnie teraz utrudnia, a także, pamiętajmy, tak wielu z nas lubi chodzić do lasów? A kto je ostatnio tworzy? Otóż rolnicy, którzy zalesiają swoje pola. Pamiętajmy o tym, gdy tak krytykujemy rolników w tych sprawach.
Jutro w NP: Najważniejsi światowi przywódcy kontra zamachy…
Na:Prawdę. blog 