We wtorek, 24 maja minął rok, odkąd wiemy, że nowym prezydentem RP został (dr?) Andrzej Duda. Już dwa tygodnie wcześniej, po wygranej przez niego pierwszej turze wyborów było to ogromne zaskoczenie dla wszystkich (nawet dla jego obozu, czy tym bardziej jego samego). Ale na sam początek… kim jest rzeczony (p)rezydent?
Andrzej Duda w pigułce
Jest to 44-letni doktor nauk prawnych, od 2006 do 2007 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, w latach 2008–2010 pełnił funkcję podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, był członkiem Trybunału Stanu, posłem na Sejm VII kadencji, posłem do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji, a od 24 maja 2015 został wybrany, natomiast 6 sierpnia 2015 zaprzysiężony na 5. wybranego w powszechnych wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Plany, które były niewypałami
Zapowiadał, że zakończy z rzekomym siedzeniem w Pałacu Prezydenckim i niezajmowaniem się sprawami Polaków, a także „kompromitowaniem” Polski na arenie międzynarodowej. I co? Niestety Andrzej Duda jest jeszcze gorszy pod tym względem od poprzednika, Prezydenta Bronisława Komorowskiego, odbył 4 z rzędu podróże zagraniczne, stąd, przy dość kryzysowej sytuacji politycznej w Polsce, a za razem przed szczytem NATO w Warszawie nie jest to zbyt rozsądne, ponadto, tak jak, gdy był jeszcze europosłem, tak i teraz często krytykował Polskę i polskie rządy. Zarzucając najpierw rzekome fałszerstwo wyborów samorządowych, a jako prezydent żalił się u prezydenta Niemiec, że Polska nie jest krajem wolnym, suwerennym i sprawiedliwym.
Poplecznik prezesa
Miał być także niezależnym od swojej „matczynej” partii politycznej. Bronisław Komorowski pod tym względem, a zwłaszcza Aleksander Kwaśniewski i na dobrą sprawę także Lech Kaczyński i mniej Lech Wałęsa byli niezależnymi prezydentami, potrafili dogadywać się ze wszystkimi partiami ówcześnie rządzącymi, nawet tymi o sprzecznych z nimi poglądami. Tutaj mamy istny festiwal posłuszeństwa Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie zawetował ich żadnej ustawy, pomaga w paraliżu Trybunału Konstytucyjnego, gdzie, jako strażnik Konstytucji łamie ją nagminnie, lub także „nagina”. Ułaskawił byłego partyjnego kolegę, zanim ten został skazany prawomocnym wyrokiem, tworząc niepotrzebny precedens prawny i pomógł jednocześnie, by Mariusz Kamiński, jako łamiący prawo urzędnik państwowy stał się ministrem.
Autorytety, zaufanie i przyszłość Dudy
Odwołując się do swojego autorytetu, jakim był śp. Prezydent Lech Kaczyński niestety Duda pogrąża się jeszcze bardziej. Profesor prawa, którym był Kaczyński, nigdy nie doprowadziłby do paraliżu TK, tym bardziej, że go szanował, ponieważ ZAWSZE zasiadają tam najlepsi polscy sędziowie. I mimo, że Polacy ufają Dudzie, tak jak każdemu prezydentowi, to jednak po roku od wyboru żaden z nich nie miał tak niskiego poparcia, a obstawiani przyszli konkurenci w wyborach w 2020 roku nie deptali tak mu po piętach (Ryszard Petru, Donald Tusk).
Kilka plusów jego rządów
Będąc w miarę obiektywnym, jednak należy zauważyć, że raz, słusznie, mądrze i z szacunkiem wypowiadał się 10 kwietnia 2016 roku, w 6. rocznicę Katastrofy Smoleńskiej. Mówiąc o nadziei i o przebaczaniu pokazał, że nie jest tak twardym, oziębłym politykiem, jak Kaczyński, co niestety nie zmienia faktu, że jest jemu podległy i pełniąc urząd prezydenta w dość młodym, jak na ten urząd wieku (tym bardziej, że w podobnych, jak polska systemach politycznych w Europie prezydentami są osoby w wieku Komorowskiego i często nawet znacznie starsze), strasznie się męczy. Od 3 maja nie zabrał głosu na polskiej ziemi, a i na świecie, gdy już się wypowiada, to na indywidualnych, lub grupowych (z innymi przywódcami) briefingach.
Co dalej…
I nawet, jeśli jego następne 4 lata upłyną lepiej, dla tych, co tego oczekują, spełni swoje obietnice wyborcze (broń Panie Boże, żeby nie…) będzie niezależny od prezesa, ani od nikogo innego i cofnie się ze swoich błędnych decyzji, dalej, po jego ustąpieniu w 2020 roku (mniej prawdopodobne, że w 2025) może zostać postawiony, jak i Beata Szydło i jej kilku ministrów przed Trybunałem Stanu, którego sam był niegdyś członkiem.
Jutro w NP: Austria w 2016, jak Polska w 1920 roku, zatrzymujące drogę populistów.