Jak wiemy, od pewnego czasu bezrobocie w Polsce od przynajmniej 2 lat regularnie spada. Prawdopodobnie, już do końca tego roku utrzyma się ono na poziomie poniżej 10%. Kolejną sprawą jest to, że pracodawcy (w szczególności prac wymagających sprawności fizycznej, czy psychicznej) mają deficyt zainteresowanych, ponieważ Polacy, którzy nie wyjechali za chlebem na Zachód nie chcą wykonywać prac „uniżających ich możliwościom”, czyt. pracownicy fizyczni, opiekuni w hospicjach/domach starców, pielęgniarze i pielęgniarki itp.
A skąd taki nagły spadek bezrobocia? O dziwo, nie jest to spowodowane emigracją zarobkową do Niemiec i Wielkiej Brytanii (czego największy przejaw mieliśmy pod koniec poprzednich rządów PiS, czyli lata 2006-2007), tylko koniec kryzysu ekonomicznego, który Polska przeszła bez większych problemów i z największym zyskiem gospodarczym w Europie i uwolnione rezerwy pieniężne z tytułu zakończenia kontroli polskiego budżetu, przez niski deficyt budżetowy w stosunku do PKB (poniżej 55%) przeznaczone przez byłego Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego na cele rozwoju rynku pracy w Polsce.
I tak… Bezrobocie rejestrowane w kwietniu 2016 wyniosło 9,6%, co jest wynikiem lepszym od marca 2016 o 0,4 pkt proc. i lepszym od kwietnia 2015 o 1,5 pkt proc. Póki co, będzie tylko lepiej, bo i jest, po dobrym ubiegłym roku dobra koniunktura dla przedsiębiorców, zagraniczni inwestorzy (jeszcze) chcą wchodzić na polski rynek, także „żyć, nie umierać”, ale… ratingi Polski mają złą perspektywę, złotówka leci na łeb na szyję, giełda jest w opłakanym stanie. Niestety, polityki i gospodarki nie da się rozdzielić wieczną linią, która spowoduje, że jedno i drugie nie będzie miało ze sobą wspólnego. Niestabilność polityczna zawsze będzie oznaczała brak stabilizacji gospodarczej.
Pozostaje nadal pytanie… przy tej (jeszcze) dobrej koniunkturze, co zrobić z 1,5 milionem bezrobotnych. Spora ich część, to zapewne tacy „wieczni bezrobotni”, niczym Ferdynand Kiepski, część to ci, którzy „od święta” dorabiają sobie sezonowo w rolnictwie, czy na budowach. Jednak duża część to młodzi ludzie, którzy, czy to po zdaniu matury, czy po ukończeniu studiów, od razu nie mogą znaleźć sobie pracy. Na szczęście nowy system edukacji eliminuje tu w znacznej części winę młodych, którzy teraz już na poziomie Liceum muszą zadecydować po części z jaką gałęzią profesji żywią swoje nadzieje na przyszłość.
Miejmy nadzieję, że mimo wszystko obecna, kiepska sytuacja polityczna w Polsce nie podniesie znacznie stopnia bezrobocia w naszym kraju. Wyszliśmy lekką ręką z kryzysu i szkoda byłoby tego zmarnować, tym bardziej, że była szansa na osiągnięcie najniższego wskaźnika bezrobocia w 27-letniej historii wolnej Polski. Pamiętajmy jednak, że to, że dzisiaj jest praca, nie jest zasługą obecnego rządu, a jeszcze byłego, po którym rynek zatrudnienia (szczególnie na koniec) rozkwitał. Ta sytuacja będzie miała swoje pokłosie jeszcze do mniej więcej końca roku. Dalej jest już większa niepewność, więcej niewiadomych. Jednak miejmy nadzieję, że będzie jak najlepiej, by Polacy mieli pracę.
JUTRO W NP: Polak, Węgier, dwa bratanki, do sceptycyzmu i głupawki.