Druga dekada XXI wieku nie jest łatwą dla Europy. Imigranci z Bliskiego Wschodu, ataki terrorystyczne na szeroką skalę, a co za tym idzie powroty nacjonalistycznych ruchów, a nawet partii. Kolejna sprawa, to ludzie, którzy nie do końca mogą się odnaleźć w dzisiejszej rzeczywistości. Miotani od poprawności politycznej, tolerancję, po ckliwe, fałszywe historyjki, które nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości.
Szykuje się nam Europa podziału. Czyli w skrócie to, co dzieje się obecnie w Polsce, czyli „walka” między politycznie poprawnymi, bezbronnymi obywatelami świata, a neonacjonalistycznymi, szowinistycznymi, rasistowskimi narodowcami. Zagubione zostaną wartości prawdziwe dla Europy, czyli takie swoiste „wszystko po trochu”. Zaczynamy zapominać, że żyjemy w świecie, który ma wszystkie barwy, nie tylko czerń i biel.
Niektórzy jednak, zamiast wyznawać zasadę środka, wyznają zasadę „z jednej skrajności, w drugą”. W tej samej sprawie potrafią zmienić swoje zdanie w ciągu kilku chwil. Chociażby sytuacja z wczoraj. 61. Konkurs Piosenki Eurowizji – Sztokholm 2016, ci sami ludzie potrafili najpierw popierać piosenkę z Ukrainy, która mówiła o tragedii Tatarów (przy okazji zapominając, co tego samego roku bandy UPA robiły Polakom z Galicji Wschodniej), a po chwili popierać piosenkę ich oprawców – Rosjan, z resztą te zjawisko było widoczne na Ukrainie, gdzie tamtejszym widzom najbardziej podobała się właśnie piosenka Rosjanina (a nie zapominajmy, że w większości głosowania widzów na tym konkursie, to głosowania polityczne, jeżeli nie na sąsiada, to na naszego najbliższego sojusznika).
Niestety, dwubiegunowość osobowości Europejczyków może być jeszcze bardziej niebezpieczna, od dwubiegunowości narodów Europy. Te drugie zjawisko jest oczywiście normalne i zdecydowanie zdrowe dla społeczeństwa, jednak, gdy jest ono w mniejszości, a nie w większości do osób o umiarkowanych, bardziej centrowych poglądach. USA (w szczególności Trump), Chiny, czy Bliski Wschód tylko na to czekają, każde osłabienie Europy, to dla nich szansa. Do tego grona nawet zaczynają dołączać i z pozoru biedne Indie, Brazylia, czy RPA. Teoretycznie Europa powinna być od nich silniejsza. W praktyce, za chwilę może okazać się inaczej.
Brak silnego przywództwa Europie, takiego, jaki jeszcze kilka lat temu tworzył Trójkąt Weimarski. Niemcy, Polska i Francja trzymały razem w ryzach Europę (a raczej Merkel, Tusk i Sarkozy). Dzisiaj, sama Merkel, mająca kłopoty w Niemczech, nie jest w stanie opanować całego tego burdelu, jaki dzieje się na naszym, starokontynentowym podwórku. Tusk, jako Szef Rady Europejskiej za wiele jej nie pomoże, bo ma tyle samo do gadania, co w prezydent w kraju o systemie parlamentarno-gabinetowym, czy kanclerskim. Dokąd idziesz, Europo… w zatracenie i nicość?… Odpowiedź zostawiam nam, Europejczykom.
W następnym artykule: Niskie bezrobocie i brak rąk do pracy, a rynek zatrudnienia.