W nocy z piątku na sobotę, po ponad 20 latach spokoju, ponownie wybuchły walki na spornym terenie Górskiego Karabachu, między Armenią, a Azerbejdżanem. Według nieoficjalnych informacji zginęło ok. 20 osób. Konflikt ormiańsko-azerski wybuchł w 1988 roku, między, jeszcze wtedy republikami radzieckimi. Po upadku ZSRR konflikt przerodził się w regularną wojnę, która pochłonęła ponad 30 tysięcy ofiar.
Górski Karabach jest oficjalnie częścią terytorium Azerbejdżanu, jednak zamieszkują go w większości Ormianie. Wojna tam trwała do 1994 roku, gdy obydwa państwa podpisały zawieszenie broni. Dzisiaj walki mogą być zaostrzone, ponieważ sprzymierzona z Azerbejdżanem Turcja i armeński sojusznik – Rosja są de facto w stanie konfliktu. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że obydwa państwa będą sztucznie „pompować” konflikt, by się ze sobą same rozprawić.
Władimir Putin prosił obydwa państwa, by zaprzestały konfliktu, co Azerbejdżan uczynił, ponieważ jednostronnie zawiesił broń (mimo, że obydwa państwa obwiniają się o ponowienie konfliktu). Turcja natomiast zapewnia swoje wsparcie dla „przyjaciół z Azerbejdżanu”.
Górski Karabach to de facto niepodległy kraj, w którym są wybierane demokratyczne władze, jednak przez żadne państwo na świecie nie jest uznawane (nawet przez Armenię). Tamtejszy spór rozchodzi się głównie o ropę naftową i gaz ziemny, dzięki którym między innymi, z takim rozmachem w Baku mogły odbywać się w czerwcu 2015 roku Igrzyska Europejskie.
Wszyscy zajmują się konfliktami na Bliskim Wschodzie, czy na Ukrainie, ale o tym terenie także warto pamiętać. To może być kolejny przyczynek do wybuchu konfliktu na większą skalę, niż dyplomatyczną między Rosją, a Turcją.
Na:Prawdę. blog 