Wiele osób, po zamachach w Brukseli zastanawia się nad bezpieczeństwem Polski i Polaków w czasie wielkich lipcowych wydarzeń. Jedni pytają o bezpieczeństwo polityków największego, światowego formatu na Stadionie Narodowym, drudzy o sens organizacji wydarzenia, które przez przyjazd papieża Franciszka zgromadzi ponad 2 miliony chrześcijan z całego świata.
A skąd te obawy? Po pierwsze – Policja nie ma szefa. Nadal nie został wybrany Komendant Główny Policji, po drugie – po aferze ze starą oponą w limuzynie Dudy nie jest pewny los szefa, jak i całego korpusu Biura Ochrony Rządu (na ten moment wywalenie całego dowództwa BOR-u oznacza, mówiąc kolokwialnie – burdel i zamieszanie w trakcie szczytu Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego, ponieważ nikt nie jest zdolny, w tak szybkim tempie wdrożyć się w pracę służb).
Kolejna sprawa: Czy polskie służby, samodzielnie (nawet z wybranym szefem), są w stanie zweryfikować ok. 2,5 miliona pielgrzymów z całego świata, czy są na pewno chrześcijanami i przypadkiem nie mają ze sobą jakiś materiałów wybuchowych. A przecież zagrożenie nie będzie do nas jechało z Syrii, czy innych krajów arabskich, ale też (a może i przede wszystkim) z Francji, Niemiec, czy Belgii.
Niestety, żadne brytyjskie agencje PR nie pomogą polskiemu rządowi w tym, by uspokoić Polaków, jak i przyjezdnych do tego, że będą u nas w pełni bezpieczni. W interesie służb, jak i też PiS-u jest to, by nie krytykować totalnie Zachodu (chociaż nie wszystkie zachowania są godne pochwały), a wspierać Francję, czy Belgię, by ustrzec się od tego, by następna nie była właśnie Polska.
Powinniśmy się zjednoczyć, jako państwo w tym czasie, by pokazać światu, że jesteśmy pięknym i godnym odwiedzenia krajem, ale nie można nazywać kompromisem tego, co jest wyłącznym zdaniem jednej strony (rządowej).
JUTRO W NP: Ideologiczna wojna dwóch światów.