Wielu, od razu po wielu oskarżeniach rządu PiS wobec rządów PO-PSL uwierzyło, że to rzeczywiście, po tzw. aferze podsłuchowej oni podsłuchiwali dziennikarzy, którzy mieli być zamieszani w publikację tych nagrań. Jednak – jak się okazuje, jeśli miało to miejsce (a póki co Prokuratura Okręgowa w Warszawie temu zaprzecza), to nie na taką skalę, jak w latach 2005-2007. Jak podawał Newsweek na początku czerwca 2010 roku, czyli tuż przed wyborami prezydenckimi, w których wygrał prezydent Bronisław Komorowski, Centralne Biuro Śledcze, na zlecenie PiS podsłuchiwało m.in. dziennikarza, który zajmował się śmiercią Barbary Blidy. Sprawdzali go, by wiedzieć o czym będzie jego artykuł. Trwało to ok. 2 tygodni.
Brak dowodów w sprawie podsłuchiwania dziennikarzy przez Platformę Obywatelską był na pewno jednym z powodów dymisji Komendanta Głównego Policji, który po objęciu stanowiska obiecał wyjaśnienie sprawy (czyt. oskarżenie odpowiednich polityków i „funkcjonariuszy” PO). Nie udało się to wykonać, więc został wymieniony, pod pretekstem postępowania, jakie się wobec niego toczy.
W czerwcu 2014 roku natomiast, według przecieku Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, które opublikowało TVP Info to poseł PiS-u był zamieszany w podsłuchiwanie nie tylko polityków PO, biznesmenów, czy innych (w tym dzisiejszego wicepremiera i Ministra Rozwoju), ale także później – dziennikarzy.
Jak było widać także w pierwszych dwóch posiedzeniach Sejmu posłowie PiS w trakcie przerw nagrywali, czy przysłuchiwali się prywatnym rozmowom telefonicznym posłów opozycji.
Nie usprawiedliwiam tutaj Platformy, jednak nie udowodniono (być może jeszcze) jej posłuchów, natomiast największym „oskarżycielom”, czyli obecnie rządzącym, to udowodniono. Przez to wiele rodzin straciło żywicieli. Nie tylko przez podsłuchy, a także różne intrygi i próby wrobienia ludzi w przestępstwa.
JUTRO W NP: BrEXIT, jako początek nacjonalizacji państw UE.